Bezpłatna pożyczka nie zawsze musi być darmowa
Instytucje kredytowe używają ogromnej ilości sposobów, aby przyciągnąć i zdobyć klienta. W części z nich możliwe jest nawet uzyskanie 1.4 tysiąca złotych na miesiąc - zupełnie bezpłatnie. Jest to jednak sposób tych instytucji na zarabianie poprzez bardzo drogie dla klienta wydłużanie terminów spłacania.
Większość ofert waha się pomiędzy 500 zł a 1500 zł możliwymi do pożyczenia, jeżeli oddamy zadłużenie w ciągu miesiąca. Istnieją też wyższe limity, np. 2000 zł, ale pod warunkiem zwrotu w ciągu tygodnia.
Udzielanie darmowych pożyczek jest zabiegiem mającym na celu przyciągnięcie nowych klientów, którzy po miłym doświadczeniu, za kolejne pożyczone środki, gotowi już będą płacić. Ponadto część firm tego typu akcjami promocyjnymi stara się zatrzeć niemiłe wspomnienia dotychczasowych pożyczkobiorców parabanków i poprawić nieco swoją reputację.
Specjaliści jednak przestrzegają przed tym, że to tylko chytry chwyt marketingowy. Konsument dość często okazuje się nie być w stanie spłacić w terminie zaciągniętej sumy i w rezultacie musi korzystać z bardzo kosztownej opcji przedłużenia okresu spłaty. Opóźnienie w zwracaniu zobowiązania może nas kosztować nawet ok. 200 złotych za następny, dodatkowy tydzień.
Według statystyk, aż 72 % zadłużonych jest w stanie uzbierać i zwrócić pożyczoną kwotę dopiero po trzech miesiącach. Zakładając więc, że pożyczkobiorca zmuszony jest przedłużyć okres spłaty o 2 miesiące, za samą taką możliwość dołoży przy pożyczonych 1250 złotych - ok. 560 zł dodatkowo. Idąc dalej, na całkowitą spłatę, przeciętny pożyczkobiorca może potrzebować aż pół roku i w rezultacie - zamiast zaciągniętych 1250 złotych - zwróci w sumie około 3000 zł.
Przedstawiciel jednej z firm oferujących dar